22 mar Trinidad – kolorowe miasto
Trinidad jest jedynym chyba miastem na Kubie, które na pierwszy rzut oka nie wymaga milionów dolarów by zacząć normalnie funkcjonować. Wszystkie inne odwiedzone przez nas miasteczka wyglądały jakby się miały zawalić po najbliższym tornadzie, ale Trinidad wygląda zupełnie inaczej, zabytkowe centrum jest zadbane i zachęca do zwiedzania.
Rzeczywiście, tak jak opisuje większość przewodników, kubański Trinidad to miasto, w czasie zwiedzania którego ma się wrażenie, że czas się zatrzymał kilkaset lat temu. Miasto było jedną z pierwszych trzech osad jakie stworzyli na Kubie hiszpańscy kolonizatorzy, powstało już w 1514 roku.
Wybrukowane uliczki prowadzą turystów pośród kolorowych parterowych domków i cały czas ma się wrażenie, że w każdej chwili za najbliższym rogiem ulicy trafimy na tawernę, w której zasiadać będą żeglarze ze statków Krzysztofa Kolumba, albo przynajmniej hiszpańscy konkwistadorzy.
My trafiliśmy do Trinidadu w wyjątkowo leniwym czasie, na uliczkach było niewielu turystów, a większość barów i restauracji stała zupełnie pusta. Miało się wrażenie, że wszyscy właśnie wyszli na trzcinowe pola, ale dzięki temu udało nam się zrobić naprawdę wyjątkowe zdjęcia.
W miasteczku koniecznie trzeba odnaleźć miejskie muzeum, mieszczące się w byłej rezydencji cukrowego barona, ze szczytu wieży znajdującej się na rezydencji można podziwiać widok roztaczający się nie tylko na miasteczko, ale także na okoliczne wzgórza – jeden z najpiękniejszych widoków na wyspie.
Na pocztówkach z Trinidadu znajdziecie jeden z najbardziej charakterystycznych dla tego miasteczka elementów architektonicznych – kraty w oknach. Spacerując można zaobserwować jak w czasie wieków zmieniały się zwyczaje – od najstarszych drewnianych, przez metalowe i finezyjnie zdobione, aż po najnowsze zupełnie proste, ale nawet te dodają kolorowym budynkom uroku.